czwartek, 3 września 2009

Sześc stopni oddalenia.

Chciałam przytoczyć pewną znaną teorię, mówiącą o tym, że od każdej, dowolnej osoby na świecie jesteśmy oddaleni o sześć innych osób... Czyli mniej więcej tak: Twój znajomy ma znajomego, którego znajomy zna pewną osobę, która widuje się z tym albo tamtym i on zna kogoś kto utrzymuje bliskie kontakty z kolegą/koleżanką wspomnianej dowolnej osoby. W ten sposób możesz poznać Dalajlamę, Brada Pitta, Jolę Rutowicz lub zwykłego Jana Kowalskiego, który okaże się osobą na tyle sympatyczną, że nie będziesz sobie potrafiła przypomnieć, jak potrafiłaś żyć zanim go poznałaś...

Fajnie by było poznać Dalajlamę, albo Brada Pitta (mimo, że to zupełnie inna kategoria osobowości medialnej). Czy to naprawdę możliwe, że jesteśmy od nich oddaleni o sześć osób? Czasem bywam oddalona bardziej od znajomych w Bezsenności, gdy drogę zastąpi mi bezkresny tłum imprezowiczów. sześc osób przy nich to Pikuś. Pan Pikuś. /niecierpię tej reklamy, ale tak to jest, że im bardziej coś nas wkurza tym lepiej zapada nam w pamięć/

Mam około 300 znajomych na n-k (wiem, najnowszy trend wymaga ostrej selekcji w znajomych na n-k, ale na tyle rzadko tam wchodzę, że nie chce mi się bawić w kasowanie konta) i ze 120 na fb... I któraś z tych osób może być moim łącznikiem z Javierem Bardem albo Johnym Lee Millerem... Trochę trudno mi w to uwierzyć.

Fakt. Facebook co chwila sugeruje mi, że znam Agatę Paskudzką albo Mikołaja Komara. Czy to znaczy, że jestem kilka kroków od zostania celebrytką i czytaniu o sobie plotek na Pudelku? Hmm... Chyba zacznę stosować się do swoich postanowień i przejdę z Pudelka do lektury Money.pl (swoją drogą... ciekawe do kogo zaprowadziłabny mnie znajomość z założycielem tego portalu ;] ).

Ostatnio usłyszałam też o drugiej teorii - jeśli kogoś spotkałeś dwa razy, to spotkasz go i trzeci raz... Ta teoria podoba mi się chyba bardziej. Tylko co liczy się jako spotkanie... Minięcie się w wejściu do sklepu wystarczy? Czy żeby owe spotkanie się liczyło musi wystąpić np. grzeczna wymiana zdań... Ja z powodów bardzo subiektywnych wolę myśleć, że liczy się nawet krótka wymiana spojrzeń w centrum handlowym...

I teraz finał tych moich przemyśleń - czy da się połączyć te dwie teorie i pomóc szczęściu? Za pomocą odpowiednich znajomych przyspieszyć moment trzeciego spotkania? Bo przecież do trzech razy sztuka, a apetyt rośnie w miarę jedzenia. Dwa razy skrzyżowane ścieżki to za mało...

No cóż, zobaczymy. W końcu Wrocław to małe miasto jest.

...
...

Lubię Last.fm. Za opcję proponowania mi wykonawców, których moglabym polubić. Z tymi trafili w dziesiątkę. Enjoy

2 komentarze:

eco pisze...

niech zgadnę, wybór last'a co do tej grupy/piosenki,. podyktowany był na podstawie portishead?:>
chciałabym,żeby teoria sześciu osób była prawdziwa.i jeszcze cofała nas w czasie.chętnie poznałabym (i porozmawiała z) wtedy józefa stalina (wiem,bardzo niepopularna dziś opinia, whatever). za chiny jednak nie mogę sobie przypomniec osoby, którą widziałam dwa razy. może po prostu tak bardzo nie chcę jej spotkać trzeci raz i stosuję wyparcie?
zycze ci trzeciego spotkania i mniej stopni oddalenia niz szesc. a najlepiej w ogole :)

Anonimowy pisze...

Do AgtK -> ja mam nadzieję, że istnieje też teoria "jeśli się kogoś spotkało przypadkowo tylko jeden raz, to są spore szanse, że to zdarzenie się już więcej nie powtórzy" ;)
Wrocław to wbrew pozorom duże miasto - czasami żyjąc w nim można nigdy nie spotkać starych znajomych, a potem spotykać ich sukcesywnie każdego dnia na plaży - takie miałam osobliwe szczęście w tym roku.. ;D

Do Eco -> Stalin.. No i ciekawe o czym byś z nim pogadała i po jakiemu ;]

Do Was moje pytanie -> a co z wyrazem, którego się nigdy nie znało, a po poznaniu spotyka się na każdym kroku?
Ach tak, po prostu nie zwracało się wcześniej na niego żadnej uwagi... ;>

Ps. AgtK a Javiera Bardem to masz w śmierdzącej budzie serwującego gratis piwo dla rudych ;D

[WiadomoKto]