środa, 24 września 2008

Epsilon-Day

Nie da się wszystkiego przewidzieć, zaplanować, zorganizować.
Choćby się znało wszystkie statystyki i badania świata zawsze jest jakiś epsilon.. Jakiś okruszek życia, którego nie obejmuje swoimi ramionami zasada trzech sigm.

Czasami bywają takie dni, kiedy mam problemy ze zorganizowaniem sobie parzenia kawy albo mycia zębów. A kiedy indziej wszystko robi się samo, nim jeszcze na dobre zastanowię się jak do tego podejść.

Dzisiaj mam ten pierwszy rodzaj dnia. Epsilon-Day. Po czym to poznałam? Otóż po tym, że szuflada, którą wysuwam codziennie od bardzo, bardzo dawna nagle rozpadła mi się w rękach. A próby naprawienia jej za pomocą gwoździ i młotka (bo ja jestem kobieta pracująca i żadnej pracy się nie boję) tylko pogorszyły sprawę - zamiast jednoczęściowej szuflady po podłodze w pokoju walają się pięcioelementowe, trójwymiarowe puzzle, żywcem wyciągnięte z programu pana Adama Słodowego..

A czemu piszę akurat o szufladzie? Bo w momencie kiedy próbowałam wytrwale wbić w nią gwoździa, narażając swoje palce na niebezpieczeństwo i nieumyślnie pogarszając sytuację, zdałam sobie sprawę, że jest w tym jakiś sens.

Czasami coś rozpada się na kawałki niezależnie od tego jak bardzo się staramy i chcemy to sklecić do kupy. I czasami trzeba się temu po prostu dać rozpaść. Bo jest to najlepsza motywacja do tego, żeby zrobić coś nowego i (mam nadzieję) lepszego.

Chociażby posprzątać stare rupiecie, które zalegały w opisywanej szufladzie. W większości niepotrzebne i nie warte chociażby chwili litości. A jednak kiedyś były dla mnie na tyle ważne, że nigdy nie wpadłabym na pomysł pozbycia się ich..

Człowiek ma naturę chomika. Zbiera wspomnienia, obrasta w pamiątki i potrafi żyć przeszłością, zapominając zupełnie o teraźniejszości. Mnie moja szuflada uświadomiła, że to nie ma większego sensu. Że trzeba żyć dalej, bez zbędnych analiz i planów. Bo życie to nie reguła matematyczna. Nie ma teorii na wszystko co nas otacza. I choćbyśmy zachowywali się zgodnie ze wszystkimi zasadami, które uważamy za właściwe, zawsze jest gdzieś obok nas taki mały epsilon, który tylko czeka, aby nam o tym przypomnieć.

(...)
(...)

A teraz pewien constans tego bloga. Piosenka. A że ostatnio lubię te z nutą goryczy... Cóż poradzić. Bez goryczy to co słodkie nie smakowałoby tak cudownie.

Brak komentarzy: