niedziela, 4 stycznia 2009

Almodovar mnie kiedyś wykończy...

Pisałam już, że lubię oglądać filmy. W tamtym poście zawęziłam oglądanie do chodzenia do kina ale lubię też obejrzeć dobry film w domu, zawinięta w koc i z kubkiem czegoś gorącego pod ręką. Zazwyczaj filmy pochodzą z wypożyczalni lub od dobrotliwego Kuby, który znosi dzielnie moją interesowną naturę, która powoduje, że przy każdym spotkaniu na mieście próbuję od niego wyżebrać jakieś filmy z niezbyt legalnych źródeł pochodzące. Zdarzają się jednak takie dni, że chciałabym obejrzeć coś ciekawego w telewizji...

Jednakże programy oferowane przez mojego dostawcę telewizji satelitarnej (a nie posiadam pakietu multiplatynowego i wysadzanego brylantami, tylko zwykły, prosty, razowy) nie chcą żebym miło spędzała czas... Bywają dni, kiedy o normalnej porze (dla mnie ok 20-21) nie ma w telewizji nic poza M jak Masakra albo programy z cyklu Jak Oni się Poniżają a nawet jeżeli już Ci, Którzy Decydują o Tym Co Widzowie Obejrzą postanowią puścić jakiś film, to zazwyczaj jest to: a) powtórka, b) coś, co już widziałam w kinie lub c) coś, czego nie chcę oglądać z obawy o własne zdrowie psychiczne i umysłowe. Najlepsze filmy pojawiają się dopiero około północy...

Kiedy mam wolne i nie muszę rano wstać o świcie (a przy obecnej porze roku to nawet przed świtem) nie mam z tym problemu. Jednak częściej ten problem mam. OK, mogłabym sobie film nagrać, gdybym potrafiła obsługiwać to coś srebrnego podłączonego do telewizora (gdzie jest instrukcja, nie wiem. Zresztą - i tak by mi się nie chciało jej czytać, pojmować i stosować się do jej zaleceń). Wolę zaryzykować wpakowanie się pod samochód idąc na drugi dzień na wpół sennie na uczelnię. Lub dostać zawału spowodowanego nadmiarem kofeiny w mojej krwi, którą niedługo zacznę sobie podawać dożylnie...

A Almodovar to już mi zagraża szczególnie... Jego filmy jak na złość puszczają perfidnie późno, chyba po to, żeby osłabić u ospałego widza wystąpienie szoku powstałego na skutek zobaczenia młodziutkiego Banderasa w scenach dość odważnych wespół w zespół z pewnym aktorem (tak, z facetem ;] )... ('Prawo pożądania' - powód dzisiejszej rezygnacji z długiego snu). No ale cóż... Czasem warto się poświęcić, a dla Pedro dosyć dużo zniosę.

...
...

Ostatnio się dość mocno wciągam w Almodovara. W styczniu robię przymusową przerwę aby powalczyć o moje uczelniane być albo nei być. Ale w lutym idę do wypożyczalni po naręcze jego filmów. A póki co coś, czym jara się duża część Polski myślącej. Mnie również owładnął ten metr pięćdziesiąt dwa dziko rosnącego nieba...

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

mnie ona nie owładnęła w ogóle. czy jestem niemyśląca?:>

Anonimowy pisze...

E tam Cie nie owladnela.. Mialas rosol z kury na statusie jako jedna z pierwszych, to tu nie sciemniaj, haha :P

agatek pisze...

widać jesteś myśląca inaczej;] ale i tak Cie kocham:* ;)