piątek, 3 października 2008

Duże dzieci, czy mali dorośli?

Gorąca kawa i olejek o aromacie śliwki (nigdy nie wąchałam śliwek, ale coś mi mówi, że koło śliwki on nawet nie leżał - tak czy inaczej, pachnie ślicznie) w kominku zapachowym. No i słońce za oknem. Nawet kiedy jest zimno i wieje wiatr, to jeśli tylko słonko wystawi swoją złotą buzię zza chmur, od razu robię się weselsza.

Wtedy też ożywia się mój widok za oknem... Widok, który to zainspirował mnie już kilka dni temu do napisania tego posta.

W ramach wstępu powinnam powiedzieć, co widzę, gdy patrzę przez okno (na wypadek, gdyby na tego bloga zawitał ktoś inny niż Maja, Beatka albo Ela, które wiedzą co mam za oknem;] ) - otóż przy mojej ulicy znajdują się dwa przedszkola, które stają się najciekawszym punktem obserwacyjnym właśnie wtedy, kiedy słońce zachęca przedszkolanki do 'przewietrzenia' dzieci.

Lubię patrzeć jak dzieci zajmują się swoimi małymi dziecięcymi sprawami, wtedy uświadamiam sobie, że zachowania tych małych ludzi niczym się nie różnią od tego, co robią dorośli... Ot, taka miniaturowa replika dorosłego świata w wydaniu uproszczonym; łatwoprzyswajalna lekcja ludzkich zachowań...

Kilku chłopców urządza sobie wyścigi. Nie biegają dla samej radości biegania - od początku chcą wyłaniać najlepszego. I to niekoniecznie najlepszego biegacza - drobne oszustwa i naginanie zasad jest tu tak samo normalne jak u dorosłych. I mimo, że tutaj waga zwycięstwa jest o wiele mniejsza, od początku tworzą się podziały i rozwija kombinatorstwo...

Grupa dziewczynek siedzi grzecznie przy stoliku i bawi się lalkami. Na pierwszy rzut oka przebierają je i czeszą w zgodzie i równości. A jednak dziewczynki co chwila zerkają na lewo i prawo. Rozsyłają spojrzenia kontrolujące, czy lalka koleżanek nie ma ładniejszej sukienki, albo ciekawszej fryzury.. A jeśli tak się zdarzy, to momentalnie występuje jeden z dwóch scenariuszy:
-wszystkie zazdrosne dziewczynki zaczynają krytykować, lalkę koleżanki, pojawiają się drobne uszczypliwości, próby wmawiania jej, że jednak jej lalka jest najbrzydsza, mimo, że same chciałyby taką samą;
lub
-momentalne kopiowanie stroju i uczesania upatrzonej lalki, przez co ta staje się nieciekawa i jej oryginalność znika niezauważona..
Chyba nie muszę pisać jak zachowują się dorosłe kobiety jeśli chodzi o ich zabawki;)

Część dzieci bawi się wspólnie. Grzecznie, w z góry wybraną zabawę. Tylko kto ją wybrał? Mały, urodzony przywódca. Już u tak małych dzieci widać, że niektóre mają wrodzone predyspozycje do kierowania potulnym tłumkiem, a inne - do tego tłumku tworzenia...

A na koniec o dzieciach, które zawsze interesują mnie najbardziej - stojące trochę na uboczu i zajmujące się swoimi własnymi sprawami. Nie ulegające wpływom i nie idące za resztą przedszkolaków, ale samodzielnie wybierające sobie zajęcie. Czasami jest to zabawa w piaskownicy, czasami rysowanie czegoś patykiem po ziemi... Cokolwiek by to nei było - dobrze im tak, jak jest. Często takie dzieci nie są akceptowane przez resztę grupy. Ale zdarza się także, że gdy grupa nagle zauważy owego 'ousidera', pragnie robić to samo co on. Na jego zasadach. I wtedy zazwyczaj wszyscy są równi. Bo temu, kogo kopiują, nie zależy na tym, żeby być w tym co robi najlepszym, lub żeby wzbudzić zazdrość reszty dzieci. On po prostu robi swoje. A jeżeli reszcie się to spodoba, to dobrze. W końcu każdy lubi, kiedy inni doceniają to co robi.

Gdzie ja byłam kiedy bylam przedszkolakiem? Ciężko mi to sobie przypomnieć. Ale może moja sympatia do outsiderów ma jakieś podłoże biograficzne.. Bo jedno co pamiętam, to to, że często byłam tak zajęta robieniem czegoś ważnego tylko dla mnie, że nie słyszałam przedszkolanki ogłaszającej zbiórkę...

...
...

Piosenka - pośrednio o dzieciach.. Głównie dzięki tytułowi;)
Nic nei poradze. Mam słabosc do Robbiego Williamsa.. I nie mam zamiaru się jej pozbywać;)

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

próbowałam się jakos przystosować do każdej z grup aż w końcu się tym zmęczyłam i skonczylam jako outsider. tak czy siak, faktycznie ciężko powiedzieć, czy to dzieci uczą się zachowań od dorosłych, np. rodziców, czy może dorośli zwyczajnie dziecinnieją, w złym tego słowa znaczeniu...